Fizyka jest piękna. Dlatego chciałbym ogłosić coś w rodzaju plebiscytu. Chodzi mianowicie o wskazanie najpiękniejszego równania fizyki. Oczywiście piękno nie jest wielkością definiowalną fizycznie, dlatego i w tym plebiscycie kierujemy się nie do końca racjonalnym argumentem, lecz właśnie emocjami. Jakie równanie wyraża najlepiej właśnie to piękno fizyki? Wpisujcie w komentarzach wraz ze swoją argumentacją.
Mój typ: równanie Eulera-Lagreange'a
Argumentacja: Fizyka klasyczna kojarzy nam się głównie z siłami i dynamiką opisywaną prawami Newtona. Jednak pobieżna analiza nie pozwala odpowiedzieć na pytanie skąd właściwie te prawa się biorą. Poza tym już nawet dla niewielkiego układu punktów materialnych w takim podejściu problematyka komplikuje się znacząco. Mamy wiele wektorów uwikłanych w równania różniczkowe.
Jednak to jedno równanie w pewnym sensie spaja całą tę fizykę. Wystarczy tylko wyliczyć banalny (bo skalarny) lagrangian:
Podstawić do równania i voila, wprost otrzymujemy równania ruchu dające rozwiązanie całego problemu.
Równanie Eulera-Lagrange'a nie jest jednak jakimś tam równaniem, przypadkowo dającym dobry wynik. To w pewnym sensie manifest samej natury, który można by skrótowo sprowadzić do stwierdzenia: natura lubi minimalizm. Np. promień światła na granicy ośrodków lubi wybierać drogę dającą najkrótszy czas przelotu. Krzywa łańcuchowa chce się ułożyć tak, aby jej energia potencjalna była minimalna. I tak samo tutaj wszystkie ciała w dowolnie skomplikowanym układzie fizycznym chcą się zachowywać tak, aby zminimalizować to mityczne działanie.
Ten minimalizm, ta zasada najmniejszego działania, to właśnie kwintesencja całej fizyki. Zgadzacie się ze mną?