Jarosław Klimentowski Jarosław Klimentowski
6781
BLOG

Dlaczego 500+ doprowadzi do katastrofy

Jarosław Klimentowski Jarosław Klimentowski Gospodarka Obserwuj notkę 208

Staram się na moim blogu podchodzić do różnych problemów racjonalnie. W oderwaniu od emocji, polityki, opierając się na suchych faktach. Muszę przyznać, że im więcej myślę o programie 500+, tym bardziej jestem przerażony jego przyszłymi potencjalnymi konsekwencjami. Być może w komentarzach uda się wam mnie uspokoić, ale nie chcę tutaj argumentów emocjonalnych i haseł, lecz konkretne dane.

Program pięciuset złotych na drugie i kolejne dzieci jest sztandarowym programem nowej władzy i można się spodziewać, że rząd będzie starał się go utrzymać za wszelką cenę. Spróbujmy więc przeanalizować, jakie są konkretne koszty tego programu i jaki będzie on miał wpływ na budżet.

A koszty są dramatycznie wielkie. Oczywiście przyzwyczajeni jesteśmy do wielu programów socjalnych, które serwują nam politycy. Poprzednie rządy często dochodziły do władzy, obiecując różnego rodzaju becikowe czy inne programy pomocowe. Stąd może bierze się nasz optymizm. Że to nic wielkiego, ot kolejny program, który pomoże polskim rodzinom. 

Trzeba jednak pamiętać, że budżet nie jest z gumy i wszelkie wydatki (o ile nie będą finansowane z pożyczki) muszą zostać zrównoważone przez wpływy. Trudno to pogodzić z innymi proponowanymi programami rządu (obniżenie VAT, podwyższenie kwoty wolnej od podatku, obniżenie wieku emerytalnego), które z założenia te wpływy mają zmniejszyć, zostawiając pieniądze w kieszeniach obywateli. Rząd albo więc będzie musiał komuś uciąć, albo poszukać dodatkowych wpływów. Oczywiście znamy projekty m.in. podatku bankowego, czy opodatkowania supermarketów, lecz trudno się tutaj łudzić, że zabiegi te zrównoważą aż tak wielki wydatek, jaki niesie ze sobą program 500+. No właśnie, ale porozmawiajmy o konkretach.

Spróbujmy przeanalizować budżet dla 2014 roku. Nie dlatego, że to jakiś wyjątkowy budżet, ale dlatego, że ładnie go rozrysowano tutaj:

Dlaczego 500+ doprowadzi do katastrofy

Proponuję kliknąć w niego i z grubsza przejrzeć jak zbudowany jest budżet naszego kraju.

Warto w tym miejscu zauważyć, że grafika ta stosuje nieco inną konwencję, niż ustawa budżetowa, w której np. ZUS i NFZ są wydzielone osobno i nie podlegają wpływom czy wydatkom budżetowym. Taka konwencja pozwala pokazać wszystkie nasze obciążenia w jednym miejscu.

Jakie są koszty programu 500+? Różne źródła mówią tutaj o różnych wielkościach, ale przyjmując wypłaty przez cały rok (czyli od przyszłego roku) prawdopodobnie wyniosą one ok. 25 miliardów złotych, a zakładając rzeczywiście zwiększony przyrost naturalny (a także efekt odejścia z pracy aby już pierwsze dziecko się załapało), mogą szybko podejść pod 30 miliardów rocznie.

Spróbujmy teraz porównać tę liczbę z wydatkami naszego budżetu o podobnej wartości:

- obrona narodowa: 25 miliardów

- bezpieczeństwo i sprawiedliwość: 28 miliardów

- nauka i szkolnictwo wyższe: 20 miliardów

No i już to porównanie powinno dać wiele do myślenia. Żeby przy zachowaniu tych samych wpływów do budżetu państwa stać nas było na program 500+ trzeba by np. zrezygnować z całej obrony narodowej, zupełnie likwidując wojsko do zera, albo z całej policji i sądownictwa. Ewentualnie możemy zlikwidować wszystkie uczelnie wyższe i wszystkie instytuty naukowe i jeszcze nie zapełnimy kosztów tego projektu. Już to świadczy o przytłaczającym wręcz ogromie ceny tego projektu.  Powinniśmy od razu postawić pytanie - czy stać nas na 500+ w zamian np. za likwidację całej armii? No właśnie. 

Spróbujmy do problemu podejść inaczej. Niech każdy spojrzy na swój PIT za zeszły rok i zobaczy, ile zapłacił podatku (po odliczeniu składek na NFZ i ZUS). Czy to będzie 5000 czy 10000 są może nawet szczęśliwcy co zapłacili powyżej 15 tysięcy złotych. Ile z tego podatku mogą utrzymać dzieci w programie 500+? Jedno dziecko, jak łatwo wyliczyć kosztuje budżet 6000 złotych. Można więc powiedzieć, że średniak tj. zarabiający średnią krajową (ok. 4000 złotych brutto) w pierwszym progu podatkowym (18%) zapłaci ok. 9000 złotych podatku, co po odjęciu składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne pozostawi ok. 7000, raptem jedno dziecko w tym programie. I to zakładając, że cały jego PIT pójdzie na ten program, zapominając o wszystkich innych wydatkach budżetu. Wszystkich dzieci do utrzymania jest 3,7 miliona, a ilu jest takich podatników? Około 16 milionów osób w Polsce pracuje, ale odliczając te 3 miliony zatrudnione w sektorze publicznym, które też są beneficjentami budżetu, oraz szarą strefę, zostaje ok. 12 milionów. Niestety realne wyliczenie daje jeszcze gorszy wynik. Okazuje się, że te 25 miliardów, to 60% wszystkich wpływów z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych. Innymi słowy, gdyby chcieć finansować ten program tylko z PITu, można zapomnieć o np. marnym 1% na instytucje pożytku publicznego. Wyłożyć trzeba ekstra 60% na program 500+. Tak więc ten średniak jeśli dostanie 6000 na jedno dziecko, w podatku odda z tego ok. 4500. Realnie więc na dziecko dostanie 125 złotych miesięcznie.

Tutaj nasuwa się oczywista refleksja. Skoro te 60% ekstra (bo o likwidacji armii nikt nie wspomina) każdy średniak i tak wyłoży na utrzymanie budżetu, to nie prościej byłoby mu tych pieniędzy po prostu nie zabierać? Tutaj często pojawia się argument (poniekąd słuszny), że państwo zabierając pieniądze w podatkach, a potem redystrybuując je w takich programach, generalnie wyrównuje różnice społeczne, gdyż wspiera biedniejszych kosztem bogatszych. Niby tak. Problem polega na tym, że bogatych ludzi w tym kraju jest bardzo mało. Jak wielki podatek by nie płacili, to nie wspomoże to znacząco budżetu. Ten budżet utrzymywany jest na barkach średniaków, a nawet tych najbiedniejszych. Bo ich jest najwięcej. Gdyby więc założyć, że skądś mamy pieniądze w budżecie na program 500+, to zamiast tego programu kwotę wolną od podatku moglibyśmy podnieść do tak wysokiej wartości, że podatek dochodowy w ogóle przestałby istnieć dla większości obywateli!

No dobrze, ale przecież podatek dochodowy to nie jedyna forma płacenia daniny na budżet państwa. Większe wpływy są np. z VATu. Co prawda politycy obiecywali obniżenie VATu, ale chyba już się na to nie zanosi. Politycy obiecywali też, że uszczelnią VAT i z tego tytułu budżet uzyska jakieś niebotyczne wpływy. Szczerze mówiąc trudno mi w to uwierzyć, gdyż gdyby było to takie proste, to już dawno by to zrobiono (w końcu wszyscy politycy są pazerni na nasze pieniądze). Wpływy z VATu to ok. 125 miliardów, aby uzyskać brakujące 25, trzeba by te wpływy podnieść o 20%. Na ile realne jest takie uszczelnienie systemu podatkowego? Zamiast komentarza napiszę tylko, że politycy często wręcz przeszacowują wpływy z VATu w ustawie budżetowej. Zdawać sobie musimy bowiem sprawę, że 25 miliardów to ok. 8% wszystkich wpływów z podatków i akcyzy (nie liczymy NFZ i ZUS). O tyle trzeba by zwiększyć wpływy (czytaj: podnieść podatki) aby w pełni sfinansować ten program. Niewyobrażalna wartość.

Gdzie więc realnie szukać tak wielkich pieniędzy? Jedynym chyba sensownym sposobem sfinansowania tego projektu, proponowanym zresztą czasami przez niektóre partie, byłaby likwidacja KRUSu. Budżet dopłaca do tego systemu prawie 20 miliardów złotych rocznie, więc prawie by starczyło. Wątpię, aby PiS zdecydował się na taki krok, ale przyparty za parę lat do ściany - kto wie? Przeglądając tę mapę, wielu innych możliwości nie widzę. Może zabrać trochę z emerytur resortowych? Może zabrać trochę z infrastruktury? A może z funuszu pracy? Oczywiście można by tak kombinować (zachęcam do prób), ale jeśli wejdziemy w szczegóły tych prezentowanych wydatków, które znajdziemy w ustawie budżetowej, to tak naprawdę ciężko tam wiele uzyskać.

Zanim przejdziemy do analizy samego programu, warto w tym miejscu zastanowić się co innego moglibyśmy kupić za tak ogromne nakłady finansowe. Oczywiście ogranicza nas tutaj tylko fantazja, więc nie będę oryginalny i zacytuję opracowanie, które zrobił ktoś inny. Co np. można kupić za 20 miliardów rocznie?

Około 800 czołgów Leopard 2A5. Po 3 latach mamy 2400 leopardów czyli siły zbrojne zdolne pozamiatać każdego przeciwnika.

Około 60-70 samolotów F-16 w wypasionej wersji (obecnie mamy ich 48 sztuk). W ciągu 5 lat za tą kasę można wystawić siły powietrzne 300-400 nowoczesnych samolotów, które spokojnie jak równy z równym walczyłyby z całą flotą powietrzną potencjalnego przeciwnika w postaci Federacji Rosyjskiej

Wybudować ok 500 km bezkolizyjnych dróg szybkiego ruchu o przekroju 2x2, a uwzględniając dofinansowanie z UE byłoby to ponad 1000 km. W 5 lat program budowy dróg zakończony, każde miasto 100-tysieczne w Polsce podłączone ekspresówką do sieci dróg.

- Zbudować jedną elektrownię atomową rocznie. Po pięciu latach jesteśmy całkowicie niezależni energetycznie.

I tak dalej. Ech, gdyby tylko mieć te pieniądze...

Myślę, że w tym miejscu każdy powinien już mieć jako takie pojęcie jak trudne będzie sfinansowanie tego projektu bez znaczącego podnoszenia deficytu budżetowego. Przypominam, że deficyt ten jest i tak rzędu 40 miliardów złotych, a więc ogromny. Dzisiaj, gdy mamy najwyższe PKB w historii i najniższe bezrobocie, powinniśmy nawet nie tyle się zadłużać co próbować spłacać ten dług. Jeśli przyjdzie kryzys i nasze PKB zacznie spadać, dług w stosunku do PKB urośnie niewspółmiernie, nie mówiąc już o rentowności naszych obligacji. Wtedy naprawdę będziemy musieli chyba zlikwidować wojsko i uniwersytety bo nikt nam już nie pożyczy...

Dlaczego uważam, że ten projekt doprowadzi do katastrofy? Ponieważ oprócz dramatycznych kosztów, wpisana jest w niego praktycznie niemożliwość jego likwidacji. Mogę się zgodzić, że tak ogromne koszty jesteśmy w stanie ponosić może przez kilka lat, zadłużając się lub tnąc gdzieś indziej. Ale gdy sytuacja budżetowa pogorszy się nie będzie nas stać na ten projekt. A on jest praktycznie nieusuwalny. Dlaczego? Z kilku powodów:

1) Partia która obieca skasowanie tego projektu najprawdopodobniej nigdy nie wygra wyborów

2) Jego likwidacja miałaby dramatyczne skutki społeczne, gdyż ludzie przyzwyczają się do tych pieniędzy. Niektórzy zrezygnują z pracy (aby np. łapać się już na pierwsze dziecko) inni wezmą pod ten przychód kredyty itd.

3) Byłoby wysoce niemoralne pozbawić kogoś tych środków, kto zdecydował się na dziecko licząc na ich wypłatę przez 18 lat

Jest to więc według mnie projekt wysoce ryzykowny, gdyż nawet jeśli uda się go sfinansować w tym roku, nie ma takiej gwarancji w latach przyszłych. A trzeba go raczej traktować jako koszt sztywny, którego nie można w żaden sposób zredukować. Dziwię się, gdyż politycy, gdyby chcieli naprawdę promować zwiększenie dzietności, powinni to zaplanować inaczej. Np. wypłacając te pieniądze tylko dzieciom narodzonym np. po wprowadzeniu projektu i tylko przez określony czas (tzn. np. wszystkim dzieciom urodzonym przez pierwsze 5 lat obowiązywania projektu do 18 roku życia). Koszt byłby wtedy nieporównywalnie mniejszy, a projekt realnie promował by rodzenie dzieci i to jak najszybciej.

Przyjmując jednak, że decydujemy się na tak koszmarnie kosztowny projekt, powinniśmy liczyć na współmierne korzyści. Czy rzeczywiście możemy? Według mnie nie. Po pierwsze wcale nie wiadomo czy wysoka dzietność jest Polsce tak potrzebna. Tego typu projekty rozpisane na lata zakładają z góry, że dzieci dorastając, odrobią ten koszt i zwrócą go w płaconych podatkach. Tylko czy będzie dla nich praca? Generalnie zakładając powszechną mechanizację, pracy będzie raczej coraz mniej. Musimy też liczyć się nadchodzącym kryzysem surowcowym. Nie wiadomo też czy za 20-30 lat, przy tak szybko rosnącym zadłużeniu wszystkie ich podatki nie pójdą po prostu na obsługę tego długu. Zwyczajnie nie będzie z czego go spłacać (skoro nawet dzisiaj tego nie potrafimy). Te dzieci wobec braku pracy i ogromnych, narastających przez lata, obciążeń mogą po prostu wyemigrować.

Druga kwestia to pytanie, czy ten program rzeczywiście wpłynie pozytywnie na dzietność Polaków. Oczywiście w jakimś tam stopniu wpłynie, ale czy we współmiernym do tak ogromnych kosztów? Tutaj niestety analizy dają dość sceptyczny obraz. Dla większości ludzi podstawową barierą jest pierwsze dziecko. Decydują się na urodzenie pierwszego dziecka, gdy mają już własne mieszkanie (na kredyt) i chociaż jedno z rodziców ma sensowną pracę na etacie (na czas nieokreślony). Najczęściej jest to późno i na kolejne dzieci nie starcza już czasu. Projekt w obecnej formie nie ułatwia im tego, lecz przez dodatkowe obciążenia (w końcu to bezdzietni najgorzej na nim wyjdą) jeszcze utrudnia. Nawet jeśli zdecydują się na to pierwsze dziecko, to nadal najprawdopodobniej nie dostaną żadnych pieniędzy z tego programu i na drugie może już nie starczyć zapału. Nie wiadomo czy gdyby nie pójść w drugą stronę tj. płacić właśnie tylko za pierwsze dziecko, aby młodzi szybko rodzili, program nie działal by lepiej? A gdyby zwyczajnie zostawić te pieniądze w kieszeniach tych ludzi, aby łatwiej im było szyko kupić wymarzone mieszkanie? Wtedy czasu na wychowanie dzieci mieliby znacznie więcej. W obecnej formie najprawdopodobniej te środki i tak pójdą na konsmupcję.

Zasadniczym argumentem wprowadzenia programu 500+ jest uratowanie systemu emerytalnego, który sypie się z powodu starzenia się społeczeństwa. Zastanawiam się jednak czy naprawdę dobrym rozwiązaniem jest tak duże komplikowanie sprawy zamiast zwyczajnie spróbować odejść od systemu repartycyjnego na rzecz kapitałowego? Składka wpłacana na drugi filar OFE wynosiła niecałe 10 miliardów złotych. Nie prościej byłoby wpłacać dwie takie składki i za kilkadziesiąt lat mieć system w którym każdy emeryt odkłada wyłącznie na siebie i nie obciąża tym młodych pracowników? Wszystko to oczywiście zakładając, że budżet nie będzie się zadłużał na tę składkę.

Reasumując, jestem nie tylko sceptyczny, ale także dość przerażony potencjalnymi efektami tego programu. Chciałbym się mylić, ale przyszłość naszego budżetu nie wygląda optymistycznie. Program ten rozpisany jest na długie lata, bardzo kosztowny i wątpliwe jest czy w ogóle przyniesie wymierne efekty, a zrezygnować będzie z niego bardzo trudno. Ciężko sobie wyobrazić jak drastycznie będzie trzeba ciąć w kryzysie i kogo to dotknie.

Ikarus, MAN, Jelcz i Solaris

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka