Jarosław Klimentowski Jarosław Klimentowski
289
BLOG

Czy obniżenie ratingu może nam wyjść na dobre?

Jarosław Klimentowski Jarosław Klimentowski Gospodarka Obserwuj notkę 3

Głupie pytanie - odpowiedzą niektórzy - przecież nikt nie chce płacić większych odsetek, gdy może płacić mniejsze. Zgoda.

Zadłużanie kraju to niestety powszechny problem więszości współczesnych krajów. Mało który budżet dopina się, a politycy lubią kupować obywateli (ich własnymi pieniędzmi), gdyż tak jest zwyczajnie najprościej. Łatwo zadłużyć budżet i dać coś ludziom do ręki, niż mądrze zarządzać, stymulując rozwój gospodarczy z którego obywatele także mieliby niekwestionowane korzyści.

Jednak oczywiście nie ma nic za darmo. Pożyczone pieniądze kiedyś będzie trzeba spłacić, jednak w tak odległej perspektywie, że nie zaprząta to głów politykom. Dzieje się tak dlatego, że dług można rolować tzn. wykupywać stare obligacje poprzez wypuszczanie nowych, innymi słowy spłacając stare kredyty poprzez zaciąganie nowych. W ten sposób kraj może stabilnie pozostawać zadłużony w nieskończoność. Oczywiście nie za darmo. Problemem jest bieżąca obsługa długu publicznego, czyli regularnego spłacania samych odsetek. Fakt posiadania długu powoduje więc stały koszt, który utrudnia dopięcie się budżetu, a więc może prowadzić do dalszego, jeszcze większego zadłużania się, co oczywiście pociągnie za sobą jeszcze większe koszty obsługi tego długu.

To w pewnym sensie samonapędzający się mechanizm, który w ostateczności może doprowadzić do bankructwa. Jest też jednak druga strona medalu. Podczas gdy państwo się rozwija (ma dodatni przyrost PKB) także jego możliwości finansowe rosną. Po prostu rośnie jego budżet, więcej jest przychodów podatkowych nawet, jeśli te podatki pozostają na tym samym poziomie. Dlatego dług publiczny najczęściej wyraża się nie w bezwzględnej wartości, lecz w jego stosunku do PKB. Innymi słowy rosnące PKB powoduje, że dług w naturalny sposób zmniejsza się nawet jeśli nie jest fizycznie spłacany.

Koszty obsługi naszego obecnego długu jest porównywalny z kosztem utrzymania całej naszej armii. To ogromne obciążenie bez którego bylibyśmy bez wątpienia znacznie dostatniejszym krajem. Od czego zależy koszt obsługu długu? Oczywiście od jego bewzględnej wielkości, ale także od poziomu oprocentowania czyli tzw. rentowności obligacji.

Państwo zadłuża się wypuszczając obligacje, czyli papiery wartościowe, które zobowiązuje się w konkretnym terminie (2, 3, 4, 10 lat) wykupić wraz z obiecanymi odsetkami (2%-2,5%). Kluczowym więc dla wielkości obciążenia tym długiem jest na ile procent państwo pożycza. Od czego to zależy?

Tak jak w każdej rynkowej sytuacji cena zależy od popytu. Dotyczy to zresztą nie tylko obligacji skarbu państwa, ale także korporacyjnych czyli wypuszczanych przez firmy. Im dana firma czy kraj jest lepiej postrzegany i daje większą pewność, że obligacje wykupi, tym są one tańsze, czyli oferują mniejszy zysk. Takie są już prawidła rynku, że im większe ryzyko, tym potencjalnie większy zarobek, a więc firmy na skraju bankructwa kusić muszą inwestorów większą potencjalną wartością zwrotu finansowego z inwestycji.

Oczywiście ocena wypłacalności całego państwa nie jest prostym zadaniem, gdyż do rozważenia jest bardzo wiele czynników (nie tylko sytuacja obecna, ale i perspektywy wynikające z prowadzonej obecnie polityki budżetowej), dlatego wielu inwestorów opiera się na ocenach agencji ratingowych. Jeśli rating danego kraju spada, inwestorzy nie są już chętni do zakupu ryzykownych obligacji, popyt spada, więc państwo musi podnieść ich rentowności (poziom oprocentowania), aby znaleźć nabywców. To powoduje, że koszt obsługi długu rośnie i jeszcze bardziej dobija to już ledwo zipiący budżet.

Czy więc obniżenie ratingu może mieć pozytywny efekt? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie. A jednak. Zdawać sobie trzeba sprawę, że jeśli sytuacja danego kraju pogarsza się, to ratingi spadną tak czy inaczej. Najgorszym co może taki kraj dotknąć to momentalne i drastyczne obniżenie ratingów do bardzo niskiego poziomu. Takiej sytuacji doświadczyła. np. Grecja. Przypomnijmy, że kraj ten mimo, iż koszmarnie się zadłużał, przez wiele lat otrzymywał bardzo pozytywne oceny ratingowe. Przez całą dekadę do 2009 roku jej rating był na poziomie A, w 2010 roku już B, by w 2011 sięgnąć C. Raptem w 2 lata ocena zmieniła się z całkowicie wiarygodnej do śmieciowej, a same rentowności z pojedynczych procentów osiągnęły wartość 17% w skali roku. Dalsze rolowanie długu stało się niemożliwe, gdyż koszt obsługi tego długu wzrósł do niebotycznych wartości wynoszących znaczący ułamek całego PKB tego kraju. Jedynym ratunkiem była ogromna pomoc instytucji europejskich, które (na koszt własnych podatników) udzieliły Grecji bardzo tanich kredytów, co zmniejszyło koszt obsługi długu do zaledwie kilku procent PKB i dało jako taką nadzieję na dalszą obsługę tego długu.

Czy to samo może spotkać Polskę? Oczywiście, że tak. Polska nie jest jeszcze jakoś dramatycznie zadłużona (różne źródła podają ok. 50% PKB, podczas gdy dług Grecji przekroczył 175% PKB), ale pamiętać trzeba, że Polska trzyma dług w ryzach głównie dzięki szybkiemu wzrostowi PKB. Jesteśmy w tej materii regionalnym liderem, ale trzeba pamiętać, że bierze się to głównie z faktu naszego ogólnego zacofania. Znacznie łatwiej szybko rosnąć krajowi biednemu (dobry przykład to Chiny), niż takiemu, który już kiedyś urusł. Ten wzrost nie będzie trwał wiecznie.

Dlatego według mnie dla kraju korzystniejsze jest powolne obniżanie ratingów w dłuższej perspektywnie, niż nagła terapia szokowa. Proszę pamiętać, że wyższe rentowności nie dotkną nas od razu, gdyż nie wpływają one na koszt obsługi obligacji wypuszczonych w przeszłości, a jedynie tych, które państwo będzie emitowało w przyszłości. Koszty będą więc rosnąć stopniowo z roku na rok wraz z rolowaniem długu, co da odpowiedni czas, aby poszukać możliwości cięć budżetowych, które pozwolą zneutralizować rosnące obciążenia. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby politycy lepiej zblilansowali budżet i w ten sposób umożliwili powrót do lepszego ratingu. To jest metoda na zażegnanie kryzysu w jego zarodku w odróżnieniu od kiszenia patologii, które miały miejsce w Grecji. Obniżenie ratingu może być takim kubłem zimnej wody, który oddzieli fajntazje polityków od chłodnej kalkulacji.

Czy obniżenie ratingów zagraża np. takim programom jak 500+? Jeśli wierzyć politykom to nie, gdyż od początku zapewniali oni, że na te programy są w budżecie pieniądze. Skoro tak i nie są one finansowane z zadłużania się, to zupełnie nie ma o co się martwić. A jeśli politycy kłamali? To chyba lepiej dowiedzieć się o tym teraz, niż za parę lat, gdy będzie za późno.

Dlatego podsumowując, nie obawiałbym się tak bardzo potencjanego, niewielkiego obniżenia ratingu Polski. To jest w pewnym sensie powiedzenie "sprawdzam" przez inwestorów i lepiej, aby politycy mieli w tej sytuacji silną kartę i wyłożyli ją na stół. Czego państwu i sobie życzę.

Ikarus, MAN, Jelcz i Solaris

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka